Spotkasz kogoś na swojej drodze
A zadziwionych spojrzeń przesyt
Że szukasz
A znaleźć nie możesz

W czyjejś duszy suchy kąt
Może parę ciepłych słów
Miły gest
Z pół mroku dnia
Wyłania się

Miał być świąteczny wiersz

Lecz zając pokicał w las

Kurczaczek jajka skradł

Został tylko klimat świąt

Wesołych Świąt

I wody w kranie w bród

By w poniedziałek

Nie tylko sweter mokry był

A we wtorkowy ranek

By za rachunek leciały łzy

Nie brakuje nam odwagi
To co świat nam funduje
To nie brak odwagi
Tylko my
Jak te zagubione ptaki
Szukamy wciąż zwady

200 Audycji "Sie Kręci"

Co za czas dwusetny raz
Muzy zabrzmiał głaz
Z gorących serc mas
Muzyką upojony
W plazmę się zmieni
Głaz dwu setny raz

W sercu energie rozpłomieni
Choć na tydzień zamiera w głaz
A to jak wiek trwa
Co tygodniowy czas
Nim minut audycji czas
Dziś dwusetny raz
Na przeciw snu
Nuty płyną... 

Gdy czujesz rytm
Czerwone niebo
Naszymi bramami
Nie wiesz jak wygrać
Leć za nami

Czasem by zmienić świat
Wystarczy żyć miedzy bramami
A walczymy ze sobą sami
W naszych głowach czerwone bramy

Sami siebie ogłupiamy
By pędzić za myślami
Bo sami ich nie doganiamy

Jesteś tu tam myślami
Jak dogonić siebie samych
Wszędzie te czerwone bramy

Biała róża
Z kropla krwi
Na jasnym tle
Ku pamięci
Miłości Twych
Ronię łzę
Jak kropla krwi
Na jasnym tle

Duma to szalone
Od dumy się ginie
I odżywa
By żyć pełnią
Nocnych gwiad
Gdyż wtedy nie widać
Miłości samotnej łez

A z dniem
Przybierasz maskę błazna
By w słońcu
Mieć suchy wzrok
Miłości samotnej łez

Stu metrowy dom
Stu mieszkańców w nim
Stu stoi i leży 
Stu dni braknie do roku w nim
Stu kolejnych dobija kij
Stu a teraz dwustu w nim

Następy z życia kadr
Natłok spraw
Psychicznie rozbiera nas
Czy to znaczenie ma
Jak z codzienności buduje nowy plan
Rujnowany jak cały świat
A naprawia nas
Pozorna miłość
W uniesieniu ciał

Nie potrafie nie
Nie zmienię się
Pod wpływam Was
Straciłem sens
Lecz nie dałem się
Bo wiem że to wszystko ma sens
Tylko stracił kierunek i nie wie gdzie jest

Nie ruszaj chłopaka z Mazur
Bo to skończy się jak celebycki splash
Jeb na dechą łbem
Niby woda
A a betonem się odbija

Ej słuchaj
Ten świat
Nas powala
Nie wiem jak
Nogi plącze i rozwala

Pusta papką mediów
Świat oddycha
Nie zapomnij że
Telewizja się rozwala
Latem samymi powtórkami komercha nawala

I pamiętaj
Od chłopaka z Mazur
Wara czyli wypierdalaj

Całe życie me wynoszę w świat
Może na dzień góra dwa
W trzech torbach
Cały mój świat
Pełen niepokoju i ludzkich spraw
Chcę a nie mogę zostać tu
Pielęgnując mój mały świat
I Was
Tak życie zmienia
Nas i nasz czas

Krew z krwi toczyli
Toczyli w swój świat
Toczyli obok nas
Taki to ganksterski plan
Lecz jak go zwać
Gdy ona toczy nas

Druga spowiedź niczyja
Czyli jak chłop szedł
I zarwał w ryja
Taka to spowiedź niczyja

Spowiedź niczyja
Brat bratu do gardła skacze
W kącie tylko matka płacze
Po dłuższej chwil kamerdyner się odzywa
Zrozumiawszy po latach
Że to on zabił ciotkę
A wuj stryja
Taka to spowiedź niczyja

Światem mym
Cztery ściany
Jeden skos
Okno jak kraty
A za nimi
Biały most

Most myśli
By nie myśleć nic
By zrobić coś
By nie robić nic
Stukając w biały 
Drewniany most

Bez przyczyny
Czekając na świt
Następnego dnia

Żegluje tam niczym ptak
Po morzy swym
W myśli znak

Żegluj tam gdzie chcesz
Spełniając swoje sny
Nie zawodząc
Przyjaciół swych

Żegluj jak żagiel
Ciągnięty wiatrem
W dobry kurs
Nie przejmuj się złym
Żegluj sam zawsze tam
Gdzie dobry wiatr

Miłość to ta
Co mi z głowy zrobiła złom
Z serca starty pył
Będzie co ma być
Żyć trzeba mimo to

Prawie ćwierć wieku
Zmieniło mnie
Nie da się ukryć
Na dobre czy złe

Sprawdź mnie
Tam gdzie
Zaczyna się
Piekły krąg

Zimnej krwi łyk
By zmienić nastrój w mig
By złe zmory odeszły
Sprawiwszy szczęścia smak
Przez zimnej krwi łyk

Na dziesięć lat Paranienormalnych

Jak amerykański sen
Dziesięć lat spełniło się
Na następne sto przygotujcie się
By cieszyć śmieszyć nas
Przez następne sto dziesięć lat
I nie dla kasy i sławy
Lecz od tak
Dla zabawy 

Sen się ziści
Głupa dnia
Take motto
Na początek
I konieć dnia